„Pełnia nikotynowej przyjemności” pojawia się dopiero wtedy, gdy zaczniemy popadać w coraz większą zależność od sinawego dymku. Niski poziom nikotyny we krwi i mózgu wywołuje teraz niemiłe uczucia (głód nikotynowy), które znikają, gdy palacz głęboko zaciągnie się kolejnym papierosem. Pociąg ku tego rodzaju destrukcyjnemu nagradzaniu jest w znacznym stopniu wzmacniany bodźcami zewnętrznymi, takimi jak stres i sytuacje zwyczajowo związane z sięgnięciem po papierosa. Nawet jeśli te sytuacje nie są znowu tak częste, większość palaczy pali nie dla jakiejś szczególnej przyjemności, lecz głównie dla uniknięcia objawów odwykowych. Wcześniej czy później potrzebna im będzie dzienna dawka nikotyny tylko po to, by choć w połowie czuć się tak, jak osoba niepaląca.
Ukryte ryzyko
Fizyczne i psychiczne dolegliwości związane z głodem nikotynowym są dla większości palaczy dokuczliwsze niż świadomość niebezpieczeństwa nałogu. Ponadto skutki palenia ujawniają się dopiero na starość, co pozwala młodemu palaczowi je lekceważyć. Wielu z nich nawet planuje „w odpowiednim czasie” rzucić palenie. Tylko jeszcze nie teraz. Tym sposobem dziesiątki lat palą „ostatnią” paczkę papierosów. I nawet jeśli któregoś dnia pojawią się sygnały ostrzegawcze w postaci płytkiego oddechu, bólu i kołatania serca po najmniejszym wysiłku, nocnych ataków kaszlu czy nawet przewlekłego nieżytu oskrzeli, i tak niewielu z nich rzuci palenie.