W rezultacie częściej, niż chciałoby się to widzieć — bo w sytuacjach bynajmniej nie wyjątkowych — zdarzają się w tej dziedzinie oddziaływania ścisłych wzajemnych zależności. Pojawiają się przypadki starannego doboru recenzentów i opiniodawców nie wedle ich rzeczywistych kompetencji, lecz wedle skomplikowanej strategii personalnej pozwalającej liczyć na wzajemność ocen. Takie praktyki są skrajnym przypadkiem krytyki nierzetelnej, bo interesownej, ale obok nich występują zjawiska krytyki po prostu oportuni- stycznej, niosącej w zanadrzu bezzasadny liberalizm ocen i obniżanie wymagań. Oznacza to zagrożenie hierarchii wartości naukowych. Gdy kryje się milczeniem niedostatki prac słabych, nie osiągających dostatecznego poziomu, gdy zaledwie dostateczna dysertacja (lub ledwie przeciętny dorobek naukowy) traktowana jest panegirycznie jako „niezmiernie cenny i trwały wkład”, wówczas dzieła wyraźnie lepsze, lecz ocenione rzetelnie przedstawiają się bardzo skromnie.